Cudze chwalicie, Swego nie znacie - podróże po Polsce


Cudze chwalicie, 
Swego nie znacie,
Sami nie wiecie,
Co posiadacie.
                     Stanisław Jachowicz




Wrocław, miasto krasnali

Ostatni weekend, dzięki kuzynowi spędziłam na fantastycznej wycieczce we Wrocławiu. 
Ale za nim dojechaliśmy do Wrocławia, byliśmy w Strzelnie. Zwiedziliśmy tam Rotundę Świętego Prokopa oraz Bazylikę Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny. Fantastyczny przewodnik który w ograniczonym niestety przez nas czasie przekazał nam ogromną ilość informacji ( buuu dlaczego nie można wszystkiego zapamiętać), które ubrane były w fantastyczny humor.

Rotunda Świętego Prokopa

Jest jedyną taką rotundą w Europie ze względu na prezbiterium, które zostało wybudowane na planie kwadratu. Przy wejściu stoi XII wieczna kropielnica wykonana z jednej bryły kamienia, a w prezbiterium wisi tympanon fundacyjny i ponoć najstarsze stacje drogi krzyżowej. W czasie II wojny światowej Niemcy zrobili sobie tutaj magazyn/archiwum, a podczas odwrotu zaminowali kościół, żeby go wysadzić. Mury jednak są tak grube o ile pamiętam powyżej 1,5m, że wybuch praktycznie ich nie uszkodził. Cała siła wybuchu poszła górą, kopuła została całkowicie zniszczona.
Niedawno w rotundzie św. Prokopa odkryto pod posadzką pusty grób, z którym związana jest pewna legenda. Jeśli do tego romańskiego grobowca kobieta wrzuci lewą ręką przez prawe ramię monetę i wypowie słowa: “Święty Prokopie, daj mi po chłopie, może być kulawy, o jednym oku, byle w tym roku” to ponoć w ciągu roku powinna się wyjść za mąż. Przewodnik ze śmiechem dodaje, że najczęściej takie życzenie wypowiadają przyjeżdżające z pobliskich sanatoriów kuracjuszki. Monet w grobie całe mnóstwo ;)

Bazylika jest pełna zabytków, aby zobaczyć i posłuchać o nich wszystkich to nie wiem czy 2 dni wystarczą. Szczególną uwagę należy zwrócić na kolumny które mają 800lat. Każda z nich jest inna. Dopiero w 1946 roku odkryto, że są one misternie rzeźbione, ponieważ przez długi długi czas były otynkowane.
Stojąc przodem do ołtarza, to po prawej stronie kolumna przedstawia życie skromne w zgodzie z Bogiem. Natomiast lewa strona i lewa kolumna to pokazanie samych złych cech jak. obżarstwo, niecierpliwość itd.
Na uwagę zasługuje czarny ołtarz Krzyża Świętego z bezcenną XIV wieczną figurą ukrzyżowanego Jezusa i konfesjonały (na filmie takie zielone) z XVII wieku opatrzone napisami w języku polskim sprzed 250 lat.


Należy pamiętać aby zwiedzić rotundę oraz bazylikę należy umówić się wcześniej z przewodnikiem.

Kierunek Wrocław

Do Wrocławia przyjeżdżamy w późnych godzinach wieczornych, ale mimo to wieczorne zwiedzanie rynku traktujemy jako obowiązkowe.
Piękne kamienice, śliczna fontanna i świetnie prezentujący się ratusz. Targ Solny z kwiatami. Stoiska pełne pięknych bukietów, kwiatów różnych i przeróżnych. Wrocław wieczorem żyje pełną piersią. Miasto młodych ludzi, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ogromny wybór knajp, kawiarni pubów.
Zmykamy do hotelu, jutro intensywne zwiedzanie z przewodnikiem.
Wrocław można zwiedzać praktycznie na piechotę, co kawałek jest jakieś ciekawe miejsce, z niesamowitą historią lub mające swoją legendę. Jak "kluska" przedstawiona na jednym ze zdjęć.
Kluska śląska która uciekła z talerza, niedobrego męża który traktował swoją żonę jak kucharkę i dostarczyciela obiadów i nawet nie zauważył kiedy umarła. Jego obżarstwo po śmierci żony nie ustało i w ostatniej próbie kiedy żona dała mu szanse za grobu i miał nie zjeść jednej ostatniej kluski, on oczywiście chciał ją zjeść a ta była zaczarowana i uciekła mu z talerza i jest na bramie. Legenda mówi, że spadnie ona na największego obżartucha który będzie przechodził przez bramę.
Młodzi małżonkowie robią sobie zdjęcia pod bramą, aby małżeństwa nie były zawierane z tak zwanej miłości przez żołądek do serca.

Idziemy dalej, mijamy piękny ogród botaniczny, hotel Jana Pawła II, piękne gazowe lampy uliczne (działają!!!) i przechodzimy do katedry św. Jana Chrzciciela. Na swojej trasie co róż spotykamy krasnale. Ci mieszkańcy Wrocławia są naprawdę mali i poukrywani hmmm jak to krasnoludki. Bez przewodnika większości z nich byśmy po prostu nie zauważyli. 
Wracając do katedry, niestety nie spamiętałam wszystkiego co mówił przewodnik. Ale zapamiętałam dwa lwy przy wejściu do katedry. I znów legenda. Aby nieodwzajemniona miłość jednak się spełniła należy pogłaskać odpowiedniego lwa i na głos wypowiedzieć imię danej osoby którą kochamy. Panowie głaskają swojego lwa, a Panie swojego. Na zdjęciach widać kto bardziej wierzy w tą legendę ;)
Dalej idziemy na Most Tumski który łączy Ostrów Tumski z Wyspą Piaskową. Most miłości, z milionem kłódek na moście i taką samą ilością kluczyków w rzece.


Idziemy zobaczyć kościół św. Wicentego i św. Jakuba - parafia greckokatolicka. Kościół p.w. św. Jakuba i św. Wincentego we Wrocławiu jest obecnie katedrą greckokatolicką. Został ufundowany wraz z klasztorem ok. 1240 roku przez Henryka Pobożnego i był przeznaczony dla franciszkanów przybyłych z Pragi. Jeszcze w trakcie budowy, w krypcie kościoła pochowany został jego fundator, poległy w bitwie pod Legnicą w 1241 r. Bardzo dużemu zniszczeniu uległ pod koniec s II wojny światowej.
Dalej plac uniwersytecki, kawiarnia profesorów w której na ścianie powieszone są zdjęcia Noblistów. Dwóch zawisło do góry nogami za swoje odkrycia. Jednym z nich jest Fritz Haber który w 1918 roku otrzymał Nobla w dziedzinie chemii za wynalezienie gazu musztardowego. Co lepsze był on Żydem, a jego rodzina została zagazowana. Jego żona zastrzeliła się z jego pistoletu, ponieważ nie mogła znieść że jej mąż przyczynia się do masowego mordowania ludzi. Po drugiej stronie uliczki widzimy mur z zachowanymi śladami po kulach wojennych.


W kościele św. Elżbiety widzimy miejsce w którym stały kiedyś piękne organy. Niestety o ile się nie mylę w roku 1970 doszczętnie spłonęły. Koszt nowych organów to wysokość około 40 milionów złotych.
Zatrzymujemy się przy pomniku wrocławianki i idziemy dalej. Mijamy krasnala Florianka, głaszczemy po kominiarskim kapeluszu na szczęście i idziemy dalej deptakiem w kierunku rynku. Na deptaku co róż przewodnik pokazuje nam "wybryki" wizje przeróżnych architektów. Nie wiadomo czy podziwiać czy kiwać głową z politowaniem. Idziemy dalje, by zobaczyć jak najwięcej:budynek opery, teatr lalek, park obok teatru lalek, gdzie wąchamy owoce miłorzębu. Fujjjjj od razu mówię ludzie nie dotykajcie tego!!!!


Panorama Racławicka. Arcydzieło sztuki, każdy powinien to zobaczyć. Coś fantastycznego. 
Wchodzi się o danych wyznaczonych godzinach, tam o obrazie opowiada przewodnik opisując go prawie krok po kroku. Później dowiedzieliśmy się, że obraz z drugiej strony nafaszerowany jest różnego rodzaju czujnikami które nie tylko chronią przed kradzieżą ale także mierzą naprężenie płótna, wilgotność powietrza, temperaturę itd.

Co do jedzonka to kuchnia śląska. Zrazy, kluski, kapusta J ale ja nie o tym chciałam pisać. Trafiliśmy do pysznej cukierni na rynku (chyba sieciówka ale co tam). A tam pyszne cudowne ciastka z czekoladą polane wiśniami. CINNABON tak się nazywa to rozkoszne miejsce, chodź wystrój w środku odrzuca, to ciacha wynagradzają wszystko.

Słodki koniec.

Wyjeżdżam z Wrocławia oczarowana, a raczej zaczarowana. Może kiedyś w nim zamieszkam, naprawdę dobrze się tam czułam. Polecam to miasto każdemu,chociaż na weekend.


Wakacje z duchami

Za nami kolejny piękny weekend i znów mały wypad za miasto.
Nie trzeba jechać daleko aby zobaczyć niesamowite, tajemnicze, zaskakujące miejsca.

Wyjazd zaplanowaliśmy na 10:00 rano w sobotę, powrót późne godziny wieczorne, trasa około 320km. Wyruszamy…





Łapalice

Zamek, a raczej przepiękna ruina. Budowę zamku rozpoczęto w 1979r na podstawie autorskich planów gdańskiego rzeźbiarza Piotra Kazimierczaka, który miał bardzo nowoczesną fabrykę mebli.
Przy zamku jest niewielki parking na którym można zostawić samochód, dosłownie przed ogromną bramą która miała prowadzić na teren zamku. Zostawiwszy samochód idziemy lewą stroną wzdłuż betonowego muru na tyły zamku, tam jest rozwalony płot i można na własną odpowiedzialność wejść na teren (teren jest prywatny). Po przejściu przez krzaki, widzimy budowlę w całej okazałości. Jeżeli ktoś się wybiera z dziećmi to uwaga, to jest teren budowy, brak jest jakichkolwiek zabezpieczeń, dla dzieci jest BARDZO niebezpiecznie.
Wizja artysty była niesamowita, przepiękna budowla, ogromny nakład prac, szkoda że aktualnie to wszystko niszczeje. Ale niesamowite jest to że oprócz potłuczonych butelek, ludzie nie zrobili tam śmietniska i oby to się nigdy nie stało.

Po zwiedzaniu, po wejściu na baszty, zrobieniu zdjęć, jedziemy dalej do kolejnego magicznego miejsca.




Kamienne Kręgi w Węsiorach

Na trasie Kartuzy – Bytów, na zachodnim brzegu Jeziora Długiego zachowało się cmentarzysko Gotów, założone w I –III w. n.e. W latach 1955-1963 odkryto tu 132 groby, 3 w pełni zachowane kręgi oraz 20 kurhanów. Kręgi badali m.in. radiesteci, którzy wykryli tajemnicze promieniowanie kamieni.
Dojazd jest prosty, droga oznakowana drogowskazami. Parking płatny 5zł. Przy parkingu bar, pamiątki i wc. Z Parkingu idziemy około 150m. W lesie widać pięknie zachowane kamienne kręgi, a niżej jezioro.
Czy czuliśmy moc, hmm no niestety nie J ale może jakoś naładowaliśmy akumulatory pozytywną energią.
Miejsce warte zobaczenia, są ławeczki można posiedzieć. Cisza i spokój, relaks zebranie sił przed dalszą podróżą.



Jedziemy dalej na Zamek w Bytowie

Oczywiście parking przed zamkiem płatny, 4zł godzina, Pan „parkingowy” bardzo skrupulatny policzył nawet pół minuty ;) Dziedziniec bardzo ładnie zachowany. Opłata za wejście do zamku oraz muzeum i ten sam bilet później można wykorzystać na wejście na wieże, która ostała się po  dawnym kościele św. Katarzyny. Bilety 9zł normalny.
W Muzeum Zachodnio – Kaszubskim możemy zobaczyć bardzo ciekawe sprzęty i narzędzia rzemieślnicze wykorzystywane przez ludzi. Na kolejnym piętrze zobaczymy wystawy czasowe, dalej wejście na mury zamku oraz na wieże, tam zobaczymy m.in. świetnie zachowaną zbroje rycerską, miecze, topory.
Eksponaty w muzeum świetnie opisane, tak samo ich historia czy opisy powstawania różnych przedmiotów np. tabakierek z rogów wołów.
Tego dnia jak byliśmy było ogólnopolskie czytanie dzieł Aleksandra Fredry, fajnie tematycznie przygotowana scena na dziedzińcu, niestety czas nas naglił i nie mogliśmy zostać i zobaczyć jak to by wyglądało.

Czas na piknik nad Jeziorem Charzykowskim

Skoro to też blog kulinarny więc trochę o jedzeniu piknikowym. Aby zorganizować piknik nie potrzebna jest żadna wiedza tajemna. To co nam będzie potrzebne, to:
  • Plastikowe pojemniki
  • Serwetki papierowe
  • Papierowe tacki
  • Plastikowe kubki lub kieliszki
  • Mokre chusteczki to wytarcia rąk
  • Termos
  • Koc

Na ten wyjazd przygotowałam:
Nadziewane kajzerki jedne były z pieczarkami a drugie parówkami w sosie pomidorowym, dodatkowo winogrona, figi i koreczki z kabanosów, świeżego ogórka i pomidorków.
Inne pomysły na piknikowe jedzenie: kanapki, quesadilla, pałki z kurczaka (końcówki zawijamy folią aluminiową), jabłka, banany, sałatki  - tak ale w małych pojemniczkach takich dla jednej osoby.

Do tego piękna pogoda, parking leśny, łąka lub brzeg jeziora i jest piękny lunch i nie trzeba siedzieć w dusznych restauracjach czy barach.

A co do jeziora, ogromne, z przystanią dla żaglówek, wypożyczalnią sprzętu wodnego, pomostami, piaszczystą plażą. Było również boisko do grania w siatkówkę oraz duży plac zabaw dla dzieci. Piękne miejsce na letnie wypady nad jezioro, szkoda tylko że to dość daleko od Gdańska.

Człuchów


Po krótkim leniuchowaniu jedziemy dalej, do Człuchowa.
Niestety ostatnie wejście na wieże zamku było o 17:00, nie zdążyliśmy L. Zamek obeszliśmy dookoła i pojechaliśmy do kolejnego ciekawego miejsca a mianowicie:

ZOO koło Człuchowa

Przy stacji benzynowej otwarte jest „darmowe” zoo. Możemy tam zobaczyć małpy, ary, sowę śnieżną, tygrysa, lwa i dwie lwice, kangura, zebry, żubra i hipopotama istne zoo.
Bardzo ładnie zachowane, czyste, zwierzęta zadbane. Niektóre zwierzęta można karmić specjalną karmą którą można kupić w dozownikach.
Warto zobaczyć to miejsce.



Po całym dniu wracamy do domu, piękny dzień z wieloma niespodziankami.



Kamienne Kręgi - wycieczka rowerowa

W zeszły weekend była piękna pogoda, więc był czas aktywnego odpoczynku.
Wybraliśmy naszą piękną Szwajcarię Kaszubską, a za cel "Kamienne Kręgi".
Widoki podczas wyprawy były przepiękne. Trasa wymagająca, niestety momentami nie obeszło się bez pieszej wyprawy z rowerem, miastowy kondycja licha.
Było z górki, pod górkę, po łące, po błocie, po piasku, po bruku, po asfalcie...dla każdego coś dobrego.
Wyruszyliśmy z parkingu w Ostrzycach, mamy dwa do wyboru albo przy sklepie albo przy informacji turystycznej. Przygotowani w mapkę i opis trasy ruszamy i od razu źle jedziemy :) ale nie zrażeni zawracamy, odnajdujemy drogowskaz ( ślepy by go znalazł) i jedziemy dalej.
Szczegółowy opis trasy zamieszczam poniżej. Chyba szczegółowiej już się nie da :)
Co nas zaskoczyło ( miastowi betony opuścili) i urzekło to fakt, że obecnie praktycznie wszystkie domy pobudowane na wsiach mają przepięknie zagospodarowane ogródki. Fantastycznie ukwiecone, ozdobione, zadbane aż miło popatrzeć.
Przejazd całej trasy, spokojnym tempem to 4 godziny. 
Rower na pewno przyda się "górski" niestety delikatne miejskie rowery odpadają.
Czy jest to trasa dla dzieci, trudno mi to określić ale myślę, że 7 letnie dziecko dało by spokojnie radę. Tylko uwaga, kawałek trasy prowadzi przez drogę wojewódzką, więc ruch samochodowy jest bardzo duży.
Trasa jest słabo oznakowana, bez wydrukowanego opisu raczej trudno trafić.
Kiedy dojechaliśmy na polanę to nastąpiło niestety wielkie rozczarowanie.
Po dotarciu do miejsca gdzie leżą kamienne kręgi, zobaczyliśmy rozkopaną dziurę, kamienie poprzewracane. Jest chyba jakiś plan przebudowy tego miejsca, więc może jak budowlańcy poukładają kamienie po swojemu zgodnie z założonym planem to będzie tam ładnie :) na razie jeden wielki bajzel.
Dlaczego nie zostawiono tego miejsca w naturalnym stanie, o co chodzi z prowadzonymi pracami. Niestety żadnej informacji nie ma, oprócz śladów po koparce.
Ale to nic, sama trasa, widoki dały na prawdę bardzo dużo satysfakcji i warto się wybrać na taką przygodę.




Jeżeli pogoda dopisze, lubicie jeździć na rowerze to trasa jest godna polecenia.
Na koniec wyprawy można zorganizować piknik w Ostrzycach na pomoście, albo małej plaży przy jeziorze polecam my tak zrobiliśmy i było fantastycznie.







Opis trasy:

1. Ostrzyce – parking koło punktu informacji turystycznej lub koło sklepu
2. Skręcamy w prawo w kierunku Somonina, na krzyżówce
3. Na rozwidleniu zjeżdżamy z ul.Kasztelańskiej do ul. Ramlejskiej
4. Bardzo, bardzo stromy podjazd, trzymamy się czerwonego szlaku
5. Asfalt się kończy i jedziemy drogą szutrową. Szlak czerwony zostaje odchodząc w lewo. My         jedziemy prosto.
6. Ul. Ramlejska, rozwidlenie pod krzyżem, skręcamy w prawo, zobaczymy dawny budynek             szkoły i dalej sklep
7. Wieś Ramleje, skrzyżowanie, skręcamy w prawo droga asfaltowa i dalej płyty ( zgodnie ze             znakiem rowerowym na Kamienne Kręgi, nie drogowym do Goręczyna)
8. Ostrym zjazdem z płyt jedziemy do Goręczyna, po prawej mijamy kościół
9. W Goręczynie, koło kościoła skręcamy w lewo, jedziemy ul.Kasztelańską. Rozdroże na ulicy         Kasztelańskiej i  skręcamy w prawo.
10. Somonino, skręcamy w prawo, widzimy po lewej stronie czerwone zabudowania cegielni i             przejeżdżamy przez linie kolejową
11. Po około 200m wiadukt następnej linii kolejowej
12. Dojeżdżamy do drogi nr 224 i skręcamy w prawo. Do centrum Somonina wjeżdżamy po               moście narzecze Raduni
13. Skrzyżowanie w centrum Somonina. Jedziemy w lewo na Siemiany.
14. Mijamy kościół po prawej stronie, ostro pod górę i jedziemy szosą do Wyczechowa 
15. Z lewej mijamy cmentarz
16. Płasko
17. Przy kapliczce z szosy skręcamy w prawo i jedziemy jaworową aleją
18. Na horyzoncie wieża tel. komórkowej
19. Wyczechowo, skrzyżowanie przy drewnianym krzyżu, jedziemy prosto. Teraz prowadzi nas czarny szlak pieszy. Jedziemy zgodnie z znakami trasy rowerowej na Kamienne Kręgi.
20. Trątkownica: skrzyżowanie, w prawo od mostu na Strużce
21. Asfalt prowadzi do Borcza, zjeżdżamy w lewo (szrutowa) do Babiego Dołu i 500m dalej jedziemy lasem i mamy cel wycieczki.

 :))))))

Wracamy
22. Powrót jest o wiele lepiej oznakowany.
23. Skręcamy w lewo w stronę Borcza (czarny szlak)
24. Tuż za 1 gospodarstwem skręcamy w prawo w dół drogą gruntową, mijamy strumień
25. Przy podjeździe na skrzyżowaniu skręcamy w prawo i dojeżdżamy do Borcza – Małego                 Dworu
26. Przy transformatorze skręcamy w prawo ( jest znak rowerowy), przekraczamy Strużkę
27. Skrzyżowanie nad Trątkownicą, jedziemy w lewo do Wyczechowa
28. Wyczechowo: skrzyżowanie pod krzyżem, przed dworkiem w lewo
29. Przy kaplicy zjeżdżamy z głównej asfaltówki w prawo i dalej aleją do Nowego Dworu
30. Zbliżając się do lasu mijamy z odległości 40 m jeziorko
31. Nowy Dwór – skrzyżowanie pod lasem, skręcamy w prawo ( tak jak czarny szlak)
32. Przy krzyżu w prawo, do lasu. Dąb i stadnina po prawej
33. W lesie podjazd i skrzyżowanie na którym skręcamy w lewo
34. Od ostrego zakrętu w prawo jedziemy znów wąską aleją mijając po prawej polane
35. Skrzyżowanie i czarnym szlakiem w lewo, do lasu Hopowego
36. Rozdroże dróg leśnych: skręcamy w prawo jak szlak czarny
37. Skrzyżowanie z drogą 224, skręcamy w lewo
38. Zjeżdżamy z szosy w prawo na Sławki Górne – drogowskaz.
39. Droga utwardzona płytami, później asfalt i do wsi Sławki
40. Kolejny zjazd, po lewej sklep
41. Owczarnia rozdroże: skręcamy w lewo
42. Na skraju wsi drewniany krzyż przydrożny, skręcamy w prawo w dół. 
43. Kamienie polne, bruk bardzo ostry zjazd!!!
44. Po lewej Jezioro Kąty
45. Po wysokim betonowym wiadukcie jedziemy ponad linia kolejową
46. Zjeżdżamy i do skrzyżowania a tam  czarny szlak, skręcamy w lewo, pod górkę
47. Zjeżdżamy do wsi Rąty
48. Zjazd w stroną Goręczyna – jedziemy prosto w górę
49. Rąty – skrzyżowanie na skraju wsi, kierujemy się w prawo, długi podjazd na Wysoczyznę             Koszowatkowską. Jesteśmy w sercu Wzgórz Ostrzyckich
50. Koszowatka na skrzyżowaniu skręcamy w lewo jeszcze pod górę
51. Lekki zjazd w stronę Ostrzyc
52. Dale szosa pod pensjonat u Stolema, skręcamy w lewo.  Po prawej Mini Golf
53. Skrzyżowanie z drogą kaszubską, skręcamy w prawo, po lewej kąpielisko
54. I prosto na parking.


Powodzenia!
Łeba  i złote piaski wydm

Był tam ktoś turystycznie zimą? Ja nie, więc mam plan na przyszłość. Póki co mamy lato, a w zeszłą niedziele prawdziwy upał. Łeba była idealnym miejscem na spędzenie niedzieli na błogim leniuchowaniu.

Droga całkiem dobra, ale należy się uzbroić w anielską cierpliwość, ponieważ korki to tam normalka.
Samochód najlepiej zostawmy na parkingu i wypożyczmy rower, aby w miarę sprawnie i przyjemnie dostać się na wydmy. Strefa parku jest niedostępna dla samochodów. Rower warto wynająć jeszcze w Łebie, droga rowerowa do Rąbki jest bardzo dobra, jest nawet kawałek ścieżki rowerowej. Pamiętajmy aby zabrać ze sobą swoje zabezpieczenie do roweru, wówczas bezpiecznie zostawimy rower na parkingu przy wydmach i nie będzie trzeba płacić 5zł za „strzeżony” parking rowerowy.
Uwaga, wstęp do Słowińskiego Parku Narodowego jest płatny 6zł dorośli, 3zł ulg. a do 7 lat gratis.
Po wjeździe na teren parku po lewej stronie mamy „wieże widokową” na Jezioro Łebsko. Dalej jedziemy asfaltową, trochę wyboistą drogą  (uwaga droga jest wspólna dla rowerzystów, pieszych i meleksów). Kolejny przystanek to wyrzutnia rakiet oraz rejs „statkiem” oczywiście dodatkowo płatne atrakcje i dalej już piaszczystą drogą prosto na wydmy i przepiękną Wydmę Łącką. 



Widok niesamowity, sypie piachem, upał no ale w końcu to wydmy i krajobraz pustynny ;)  Gorąco, więc pamiętajmy o wodzie do picia. Z wydm możemy przejść bezpośrednio na plaże.

Wycieczka na ruchome wydmy zajmuje kilka godzin, rowerem w jedną stronę to około godziny, na piechotę to ponoć około 3 godzin. Także wycieczka całodniowa i polecana tylko w ładną pogodę bo przed deszczem nie ma się tam gdzie schować :(

Wizytówką Łeby jest okazały ponad stuletni, nadmorski pensjonat Neptun, piękny zamek.



Miasteczko przepiękne, knajpka przy knajpce, a ceny naprawdę przystępne, na pewno nie „sopockie” w sezonie.
Plaża piękna, duża można znaleźć miejsce dla siebie w miarę ciche i spokojne poleniuchować.

Słoneczny dzień w Łebie zaliczam do udanych i wartych powtórzenia.

Dodatkowe atrakcje w Łebie, to:
  •        Muzeum Motyli
  •          Park dinozaurów
  •       Wodny plac zabaw
  •       Ciuchcia którą możemy zwiedzić całe miasteczko


I wiele innych, polecane strony: 


Góry Stołowe - Kudowa - Zdrój

Minął prawie rok od tego wyjazdu ale czar tamtego miejsca mimo wszystko pozostaje w pamięci. Niby każdemu to miejsce kojarzy się z miejscem wypoczynku dla emerytów, uzdrowiskami, ławeczki, pijalnia wód itd.itp.
No cóż, i tak i nie.

Noclegi od koloru do wyboru, mój był w Leśnym Dworku. Bardzo fajne miejsce. Po pierwsze  przyda się samochód, bo do centrum jest kawałek na piechotę. Samochód w ogóle bardzo ułatwia życie w tamtym rejonie tym bardziej, że szlaki zaczynają się przeważnie od parkingów przy których ani busów ani autobusów nie widziałam.
Sama miejscowość to  główna ulica z wieloma restauracjami, kawiarniami, niestety pubów raczej nie odkryłam. Warto poczytać gdzie zjeść np. na http://www.gastronauci.pl 
Piękny park uzdrowiskowy i hmmm to by było na tyle w miasteczku. Aaaaa jeszcze jest basen, można pochodzić na masaże, zabiegi odmładzające, energetyzujące i co tam jeszcze robiące albo iść w góry! 
Większość uczęszczanych i popularnych szlaków w Górach Stołowych są dość proste, łagodne i można je spokojnie przejść nawet z dziećmi. Są to jedyne do tej pory góry w których widziałam drewniane chodniki i schody J Fantastycznie utrzymany park w czystości! 

Muzeum Zabawek – mieszane uczucia, fakt faktów że było co powspominać, i czasami człowiek mówił a takie coś miałam, ale ogólnie wrażenie słabe. Ponieważ wszystko za wielkimi gablotami traci urok zabawki. Takie moje wrażenie.

Szczeliniec Wielki  -  Najwyższy szczyt (919 metrów n.p.m.) Gór Stołowych znajdujący się na terenie Parku Narodowego. Jest największą w Europie górą zbudowaną z niesfałdowanego piaskowca. Szczyt jest uważany za najważniejszą atrakcję Gór Stołowych, po stronie polskiej. Najgłębszą szczeliną jest "Piekło" (30 metrów głębokości). Formy skalne na Szczelińcu przypominają różne postacie i kształty (między innymi: "Wielbłąd", "Koński Łeb", "Kwoka", "Małpolud", Słoń, "Kołyska"). Co prawda te formy dość trudno rozpoznać ale jak się ktoś przypatrz to może, może ;)
Co do parkowania, to rano nie ma większego problemu, ale parkingi są raczej płatne.



Białe skały - Skały leżące na wysokości około 800 metrów n.p.m. pomiędzy Karłowem a Batorowem. Nazywane są również Białym Kamieniem albo Białymi Ścianami. Osiągają wysokość do 20-30 metrów i rozciągają się na przestrzeni około 1 km. Powstały w wyniku długotrwałego procesu erozyjnego i działań mechanicznych, gdzie ważną rolę, odegrała woda. Formy skalne utworzone z porozcinanego głębokimi szczelinami stoliwa tworzą kształty murów i wieżyc. Część z nich posiada własne nazwy takie jak: "Bubek", "Zielony Król", "Zielona Dama", "As Atu", "Kibic"... Zbudowane są z piaskowców ciosowych o jasnym zabarwieniu. Na skałach występuje sporo mszaków i porostów, co wpływa na znaczne ich zwilgocenie.
Bardzo ciekawe skały, człowiek czuje się jak na plaży w górach J, bo na ziemi jest piasek z „plaży”.




Skalne Grzyby - Skały położone między Batorowem a Karłowem. Oryginalnie ukształtowane kamienie znajdują się na wysokości około 680-700 metrów n.p.m. i są rozciągnięte nieregularnie na długości około 2 km. Powstały jako wypiętrzone dno dawnego morza. Cechą charakterystyczną tych skał jest ich piętrowe ustawienia na sobie, dzięki czemu tworzą przeróżne kształty takie jak: grzyby, maczugi, bramy... Część skał posiada swoje własne nazwy takie jak: "Głowa Psa", "Dwa Borowiki", "Prawdziwek", "Krucza Skała", "Rogacz"... Nie jest to jedno wielkie skupisko skał, dlatego też należy ich "szukać" wśród rosnących drzew.
Bardzo fajna krótka trasa, faktycznie kamienie przypominają grzyby i nie można ich przeoczyć. Rewelacyjny spacer, po niesamowicie pięknym szlaku.
Parking jest przy samym szlaku, ale mały więc kto pierwszy ten lepszy.

ADRŠPAŠSKIÉ SKÁŁY - Unikalne bloki skalne będące częścią Adrszpasko-Cieplickich Skał (Adršpašsko-Teplické skály) położone są w Czechach, w pobliżu miejscowości Adrszpach (Adršpach). Podobnie jak pasmo polskich Gór Stołowych, Adrszpaskie Skały zostały ukształtowane z piaskowców pod wpływem czynników erozyjnych, mechanicznych i klimatycznych takich jak woda, wiatr czy mróz. Szlak liczy sobie 3,5 km długości, a na jego przejście warto poświęcić około 3 godzin czasu. Trasa zwiedzania przebiega łagodnie przez las wymieszany ze skałami, które czym głębiej, stają się coraz wyższe i przekraczają wierzchołki drzew.
Poczynając od kasy biletowej, pierwszą okazałą skałą jest "Dzban" z charakterystycznym sześciometrowym oknem, które tworzy "ucho" dzbana. Idąc dalej, mijamy "Fotel Babci", a następnie ogromną "Głowę Cukru" o wysokości 52 metrów, dolnym obwodzie 3 m i obwodzie wierzchołka 13 m. Kolejne skały to: "Organy", "Przyłbica", "Rękawica" i "Bliźnięta". Dalej dochodzimy do gotyckiej bramy z 1839 roku. Niegdyś pełniła ona funkcję głównego wejście do Skalnego Miasta, dlatego też ten pierwszy etap trasy nazywany jest "Skalnym przedmieściem". Za bramą, skały znajdują się już w bezpośrednim sąsiedztwie drewnianej kładki, a całość sprawia wrażenie ogromnego tunelu. Po lewej stronie podziwiamy "Rynek Słonia", a idąc dalej: "Dywany", "Ząb Karkonosza", "Most Diabła", "Wieżę Elżbiety", "Kamień Pioruński", "Kochanków" i wiele innych równie ciekawych skalnych kształtów. Mijając "Popiersie Johanna Wolfganga Goethego" z tablicą pamiątkową jego pobytu w Skalnym Mieście, docieramy do "Małego Wodospadu" i "Wielkiego Wodospadu", które tworzy rzeka Metuja (czes. Metuje).
Za "Wielkim Wodospadem" znajduje się "Skalne Jeziorko" i tu zaczyna się wodna część trasy. Mamy okazję popływać łódką podziwiając przybrzeżne skały.
Powrót może odbywać się tą sama trasą lub inną. Proponuję odbić w lewo i iść wzdłuż szlaku zielonego, gdzie możemy ujrzeć "Skalną kaplicę" i "Żółwia" oraz fantastyczne dwie smukłe i wysokie skały: "Starostę" i "Starościnę". W końcowej części spaceru czeka nas jeszcze przeprawa przez "Mysią Dziurę", a to bardzo wąska szczelina między dwiema wysokimi ścianami skał. Ojjjj bardzo wąska, zabawa przednia…
Całe Adrszpasko-Cieplickie skały objęte są rezerwatem przyrody, gdzie żyje kilkaset gatunków roślin.
Warto zrobić obie trasy, ale wymaga to tempa i raczej spacerkiem tego nie uda się zrobić. Jeżeli chcemy wrócić na parking. Parking jest przy wejściu na szlak, bardzo duży i płatny. Po wycieczce można iść do knajpki na knedliczki i pyszne zimne piwko J




Wielkie torfowisko Batorowskie – Rezerwat na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, utworzony na obszarze około 40 hektarów, na wysokości 705-715 metrów n. p. m. Podlega on ochronie ścisłej i nie jest udostępniony do zwiedzania. Jedynie w południowo-wschodniej jego części, na samym jego skraju, przechodzi żółty szlak, którym warto zrobić sobie przyjemny spacer. Występują tu rzadkie gatunki roślin, między innymi: sosna błotna, rosiczka długolistna i okrągłolistna, wierzba borówkowolistna... Teren obejmuje torfowisko wysokie zarastające lasem świerkowo-sosnowym. Obecnie jest to obszar mocno zabagniony. W sąsiedztwie Wielkiego Torfowiska Batorowskiego istniało niegdyś Małe Torfowisko Batorowskie, które zostało całkowicie zniszczone na skutek jego osuszenia.

I jeszcze kilka innych miejsc jak np. Kaplica Czaszek  ale niestety na wszystko nie starczyło czasu L



Źródła informacji:
Moja wiedza i doświadczenie
Zdjęcie kaplicy czaszek zaczerpnięte ze strony:




Ja pierniczę Toruń!


Toruń miasto Kopernika i piernika i wielu innych atrakcji. Piękne miasto w którym można spędzić cały dzień i nie umierać z nudów. Co warto zobaczyć?
Chciałam opisać całą wycieczkę, ale stwierdziłam że nie ma to większego sensu. Miasto można na upartego zwiedzić w 1 dzień. Bardzo ciekawe miasto z ciekawym klimatem. Warto zobaczyć: Planetarium, Krzywą Wieżę, Piernikową Aleję Gwiazd, Gotyckie kamienice, Bulwar Filadelfijski, rzeźby i fontannę – pokaz wody – światła i dźwięku i wiele, wiele innych. Uliczki są urocze zarówno w dzień jak i wieczorem.
Całe mnóstwo knajp, knajpeczek, kawiarni i restauracji. Miasto romantyczne i nietuzinkowe. Warto zobaczyć. Ja tam na pewno wrócę, tym bardziej że pierogi w Pierogarni Stary Toruń były niezapomniane.
Niedługo znów długi weekend może warto się wybrać... Wygodne buty i w drogę.

Polecam stronę:










Czar Podlasia – Białystok

W ostatni weekend byłam w Białymstoku. Jechałam tam z dozą ostrożności, nieufności, w wyobraźni miałam widok mieściny która porwała się na wybudowanie nowoczesnego gmachu opery i filharmonii. Piękny, robiący niesamowite wrażenie pewnie będzie stał na wzgórzu, a dookoła będzie szaro, buro i ponuro.
Oooo jak miło się rozczarowałam. Ale od początku…
Kto wybiera się samochodem w tamte rejony powinien zaopatrzyć się przede wszystkim w wyśmienity humor. Ponieważ stan dróg jest w opłakanym stanie. Dziura na dziurze i tylko dobry humor na to pomoże. Drugi mankament to brak parkingów, a stacji benzynowych jest dosłownie kilka. Nie ma gdzie się zatrzymać, usiąść i odpocząć chodź chwilę. A widoki są piękne. Łąki, lasy i jeziora.

Pierwszy dzień
Wyjazd z Gdańska przed nami około 6 godzin podróży. Droga ciężka, pełna zakrętów, dziur, trzęsie praktycznie przez większość drogi. Do Białegostoku dojeżdżamy popołudniu i wita nas deszcz. Ale co tam, od czego są w końcu kurtki przeciwdeszczowe, z cukru nie jesteśmy.
Idziemy do Pałacu Branickich, który określany jest jako „Wersal Podlasia” lub „Polskim Wersalem”. Ponieważ przepychem nawiązywał do barokowych pałaców francuskich. Do pałacu prowadzi ozdobna Brama pod Gryfem, zwana tak od herbu Branickich. Za czasów hetmana Branickiego w pałacu, oficynach i pawilonach było 178 pomieszczeń, w tym 115 paradnych. Najbardziej wykwintne, zwane królewskimi, gościły Augusta II Mocnego, Augusta III Sasa, Stanisława Augusta Poniatowskiego, cara Pawła I i cesarza Józefa II. Znajdowały się na piętrze obok pokoju "chińskiego", "złotego", biblioteki, kaplicy, sali balowej, jadalni, akwarium. Apartamenty hetmana i jego żony na parterze oddzielał westybul. Na dole były pokoje "paradne", "paryskie", "łazienkowe" - bogato dekorowane, z najmodniejszymi meblami, dziełami sztuki i cennymi bibelotami.  Wkrótce rozbudowano ogrody - wzniesiono pomarańczarnię i cztery baseny z fontannami, ażurową altanę, pawilon z galerią obrazów, oranżerię i most nad kanałem. Wzdłuż alei przy fontannach stanęły posągi mitologicznych postaci, sfinksy, dekoracyjne wazony (głównie dłuta Redlera). Założono klomby i kwietniki, posadzono drzewa i krzewy sprowadzone z Holandii. Bukszpanowe partery wysypano białym i czerwonym piaskiem, przystrzyżono grabowe i lipowe szpalery.
Pałac I wojnę światową przetrwał bez większych zniszczeń, tu znajdował się szpital polowy, natomiast w 1944 roku został zniszczony w 70% przez Niemców i Armię Czerwoną.  Pałac odbudowano w latach 1946-1960 pod kierunkiem Stanisława Bukowskiego, nawiązując do stanu z XVIII wieku, ale niestety nie było to wierne odzwierciedlenie.
We wrześniu 2006 roku, po 200 latach przywrócono na bramie pałacowej Gryfa. Niedawno również odbudowano ogrody barokowe. Obecnie w pałacu ma siedzibę rektorat Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Rynek w Białymstoku jest po prostu ładny. Odnowiony, czyściutki. Skusiliśmy się do wstąpienia na pyszną zieloną herbatę i ciacho do jednej z kawiarni Bella Vita. Przemiła obsługa, przyjazny wystrój, przebogate menu. Jednym słowem - polecam. http://www.bellavita.pl/

Rynek, jak to rynek :) a na nim ratusz, a w nim Muzeum Podlaskie. Nie byłam więc na tym zakończę, temat Rynku Kościuszki. Który jak się dowiedziałam wiosną i latem tętni życiem.
Po krótkim zwiedzaniu, bo ciągle padał deszcz i było dość zimno, a wiosnę widzieliśmy tylko w żółtych krokusach na klombie, pojechaliśmy 30km od Białegostoku na nocleg.



Centrum Konferencyjno – Bankietowe ROZŁOGI. Położone w centrum Puszczy Knyszyńskiej. Miejsce piękne. Cisza i spokój. Wszystko co prawda było jeszcze pokryte śniegiem, ale z opisów można wyobrazić sobie jak pięknie jest tam latem.
Minus jak dla mnie to domki. Piękne, drewniane, ale w związku z tym że w jednym domku jest kilka pokoi to niestety słychać każdego sąsiada, jak chodzi jak mówi itd. Ściany nie są wyciszone. Drugi minus, to jak ktoś przyjeżdża na dłużej niż 3 dni, to brak TV w pokojach, szczególnie w deszczową pogodę, brak jakiś podręcznych małych szafek i nocnych lampek.
Czas na plusy, tak jak pisałam sam środek Puszczy. Piękny duży teren, na nim korty, basen, miejsce na rożno i ognisko. Jedzonko bardzo dobre. Wieczorem zaserwowano zimne przekąski, a wśród nich, śledziki, torcik z wątróbki (pycha), sałatki różne przeróżne. Na ciepło jedliśmy udka z kurczaka faszerowane pieczarkami, które były poezją smaku.


Drugi dzień
Rano pobudka, szybkie śniadanie dla tych co byli głodni po wczorajszej kolacji :). I do Supraśla. Najpierw spacer po Parku Krajobrazowym Puszczy Knyszyńskiej. Pogoda dopisała, śnieg jeszcze zalegał na szlaku ale spacer w słońcu pozwolił naładować akumulatory wyładowane w miejskim zgiełku. A od Pana Leśniczego można się było dowiedzieć wielu ciekawostek.
Następnie udaliśmy się do Muzeum Ikon. Dysponuje ono jedną z najbogatszych w Polsce kolekcją ikon XVIII, XIX i XX-wiecznych. Absolutnym unikatem są XVI-wieczne freski ocalałe ze zburzonej i obecnie odbudowanej cerkwi Zwiastowania NMP, znajdującej się na terenie Monasteru Supraskiego. Kolekcję ikon rosyjskich tworzy ponad tysiąc różnorodnych przedstawień wykonanych na desce oraz metalowe ikony podróżne, plakiety i krzyże.
Muzeum bardzo fajne, przyjazne dla zwiedzających. Myślałam, że będzie to na zasadzie powieszonych na ścianach ikon i chodzenia od jednej do drugiej, ale nic bardziej mylnego. Muzeum składa się z 9 sal. Zwiedzanie zaczynamy od mrocznej sali pełnej „pajęczyn”, w tle muzyka, pomału podświetlają się poszczególne ikony, a całość sali przedstawia katakumby. Dalej przechodzimy do wnętrza przedstawiającego wnętrze cerkwi. Każda sala ma inną tematykę inny rodzaj, gatunek ikon. Dzięki Pani Przewodnik możemy się dowiedzieć jak pisano ikony, jak należy je odczytywać, co przedstawiają poszczególne symbole. Takie miejsca warto zwiedzać z przewodnikiem, wiedza jest nieoceniona. Polecam.

A teraz klu programu Opera i Filharmonia Podlaska! Budowa gmachu opery trwała od 2006r i kosztowała ponad 220 mln zł. Jest to to projekt architektoniczny zespołu pod kierunkiem prof. Marka Budzyńskiego z Warszawy, który zakłada wkomponowanie siedziby Opery i Filharmonii Podlaskiej w zielone otoczenie. Sam budynek też będzie zielony, na jego ścianach i dachu rośnie roślinność. 
Budynek opery ma powierzchnię 16 tys. mkw. To m.in. duża sala na 771 miejsc, z drugą co do wielkości sceną w Polsce, a także sala kameralna na 130 osób i amfiteatr na ponad 500. W operze znajdują się też drugie co do wielkości w kraju organy, których uroczyste otwarcie ma się odbyć pod koniec października. Opera wyposażona jest też w najnowocześniejszy sprzęt multimedialny. 
Dzięki uprzejmości Pana Dyrektora zostaliśmy oprowadzeni po całym zapleczu opery. Mogliśmy stanąć na scenie i podziwiać cała sale w pełnej okazałości. Piękne rzeźby, kolorystyka (chodź na początku kolor zielony z czerwonym bardzo mnie przeraził i miałam mieszane co do niego uczucia). Widzieliśmy salę kameralną, salę prób baletu i chóru. O swojej pracy opowiedzieli nam dźwiękowcy, oświetleniowcy, garderbiana i inni (przepraszam, że nie pamiętam wszystkich osób z obsługi technicznej). Widzieliśmy amfiteatr, scenografię i jak działają zapadnie :). Cuda, ludzie cuda!!! Entuzjazm jaki bił od tych ludzi był zaraźliwy, fantastycznie że są jeszcze tacy ludzie.
Wnętrze gmachu przecudowne. Lekkość , przestrzeń. Szkło które podkreślało elegancję. Minus za szklane schody i podesty. Panie w sukienkach i spódniczkach zapraszam do korzystania z windy :) chyba, że komuś nie przeszkadzają obserwatorzy z niższego piętra :).


Przedstawienie – Straszny dwór. O czym jest, o co w nim chodzi, co Moniuszko chciał nam przekazać – o tym nie będę pisała. Chciałam napisać o scenografii,  obsadzie, jak grali, jakie mieli stroje. Ale tego się nie da opisać słowami i to w skrócie. Wszystko było piękne, fantastyczne i pełen szacunek. Ze sceny biła energia, entuzjazm, była świetna zabawa. Mazur, był fenomenalny. Sama chciałam wstać i po podskakiwać :). Cztery akty, 3 godzinny spektakl, a uśmiech nie schodził mi z twarzy, a od sceny nie mogłam oderwać wzroku.  Jednym słowem, było BOSKO!

Czas wracać do ośrodka Rozłogi, a tam podkurek. Piękna nazwa, którą poznałam dzięki kuzynowi. Podkurek to nazwa ostatniego bardzo późnego posiłku, tuż przed snem. Nazwa wywodzi się od pory jedzenia „tuż przed pianiem koguta”. Tradycyjnie był to posiłek lekki (w porównaniu do dość tłustych obiadów) np. dżem, ser do tego kieliszek alkoholu.
My otrzymaliśmy ciężki kaliber przed spaniem. Pyszną zupę grzybową i cepeliny. Lekkie to, to nie było, ale za to pyszne.

Trzeci dzień
Kierunek Gdańsk. Po drodze Leśniczówka Pranie i Muzeum Gałczyńskiego. Leśniczówka położona jest nad jeziorem Nidzkim. Można do niej dotrzeć albo drogą albo wodą, jak komu wygodnie. Oprócz muzeum w którym zebrane są m.in. listy , notatki, przedmioty należące do Gałczyńskiego, biurko i słynna zielona gęś (ta jest podmieniona, oryginalną ukradli łobuzy) na terenie leśniczówki organizowane są koncerty, lekcje muzealne, wykłady i inne.
Skąd wzięła się nazwa „Pranie”? Podobno od gęstej mgły często zasnuwającej polanę, na której stoi leśniczówka. Starzy Mazurzy zwykli wtedy mawiać, że to miejsce się prało.




Jeszcze obiad w Mrągowie i wracamy do Gdańska.
Dziękuję organizatorowi wycieczki: Jerzemu Snakowskiemu :)

Źródła:



1 komentarz:

  1. Nie pamiętam nawet 1/10 tego!!! Za to pamiętam, gdzie prawie się spoznilismy, kto kręcił nosem na hotel, że w jednej restauracji policzyli jedną osobę za dużo i że trzeba zachować namiary na przewodnika.

    OdpowiedzUsuń